Kroniki Fantastyczne


[Bohaterowie]


Thrall

[blok]Z pamiętnika Jainy Proudmoore

Thrall... Syn Durotana, wódz Hordy. Niezwykle intrygująca postać. Tak, piszę postać, choć niektórzy wciąż uważają orków za dzikie bestie lub demony. Niestety, na zaślepienie ludzkie nie ma rady. A przecież oni nawet z wyglądu nie różnią się od nas tak bardzo. Choćby właśnie Thrall – gdyby pominąć zieloną skórę i przerośnięte, dolne kły, niczym nie różniłby się od ludzkich wojowników z Pustkowi. Oni również są bardzo wysocy, barczyści i umięśnieni. Tak samo noszą czarne, długie włosy, nieraz sięgające do połowy pleców. Oni również emanują jakimś dzikim, pierwotnym pięknem, też mają kwadratowe szczęki i twarze, jakby topornie ciosane z kamienia... Hmpf! Ale tego „cywilizowani” Lordaerończycy nie dostrzegają. Wciąż utwierdzam się w przekonaniu, że na niektóre sprawy są ślepi z pełną premedytacją, bo im tak wygodnie...
Ale nie o tym chciałam pisać. Obserwowałam Thralla podczas obrony góry Hyjal i muszę przyznać, że nigdy wcześniej nie spotkałam równego mu przywódcy. Dla żołnierzy jest niby starszy brat, a oni gotowi są pójść za nim w ogień lub nawet same otchłanie piekielne. W walce jest strasznym przeciwnikiem... Ciało jego chroni potężna, szmelcowana na czarno zbroja płytowa a młotem bojowym posługuje się z równą biegłością, co paladyni czy krasnoludzcy dowódcy. Natomiast na średnią odległość miota piorunami kulistymi... Wobec przeważających sił wroga używa zaklęcia seryjnych błyskawic, które szczególnie groźne są dla ciężkozbrojnych rycerzy i piechurów. Równie niebezpieczne są przyzywane przez niego upiorne wilki... Te krwiożercze bestie nie są może tak potężne jak żywiołaki wody, ale mogą przechylić szalę zwycięstwa na stronę oddziału Hordy.
Nie jest magiem, ale jasnowidzem – potrafi siłą umysłu spoglądać na wielkie odległości, rozmawiać z duchami i czasem miewa wizje, choć na te ostatnie nie ma większego wpływu. Co ciekawe, to właśnie wizji użył Prorok Medivh by nakłonić Thralla do wyprowadzenia Hordy z wyżyny Arathii i poprowadzenia go do Kalimdoru. Dobrze poznał charakter orkowego wodza... Mimo wrodzonej nieufności, syn Dorotana nie mógł opanować ciekawości, a gdy zrozumiał wreszcie znaczenie snów wykazał się niebywałymi jak na jego gatunek mądrością i rozsądkiem. Prawdziwa zagadka! Z jednej strony jak wszyscy jego współbracia nieco porywczy i niecierpliwy, a z drugiej honorowy, wytrwale dążący do celu, którym jest pokojowa i szczęśliwa egzystencja jego ludu we własnym, niezależnym państwie. Może ta niechęć do zbędnej przemocy wypływa ze zdobytej wiedzy – wewnętrzne walki od zawsze wyniszczały Hordę, ale teraz, pod jego przywództwem... Kto wie? Może wreszcie wypełni się przeznaczenie, w które tak szczerze wierzy...
Z pewnych źródłem dowiedziałam się, że jego rodzice zostali zamordowani, gdy był jeszcze niemowlęciem, a wychował go Aedalas Blackmoore. Ork miał zostać niewolnikiem gladiatorem, ale ostatecznie nauczył się również czytania, pisania, ludzkich sposobów walki, taktyki i... miłosierdzia. Ostatecznie, cudem uniknąwszy śmierci na arenie a potem z rąk sług Aedalasa, uciekł z ludzkiego osiedla – Durnholde - i udał się do klanu Wojennej Pieśni gdzie spotkał Groma Hellscreama, z którym zaprzyjaźnił się do tego stopnia, że byli dla siebie jak rodzeni bracia. Gdy oddział ludzi pojmał Groma Thrall ruszył mu na pomoc, ryzykując własne życie. Zresztą później było podobnie... Znów ryzykował życiem, by wyzwolić Hellscreama spod władzy demonów... W gniewie syn Durotana jest jak trzęsienie ziemi, które zresztą potrafi na małym obszarze wywołać.
Ale wracając do historii... Młody ork dowiedziawszy się o pościgu, udał się na północ w poszukiwaniu swego klanu – klanu Frostwolf. Tam opanował tajniki szamaniznu i zgodnie z wolą duchów został wodzem klanu a później, po pokonaniu tajemniczego przybysza, którym się okazał Orgrim Doomhammer, wodzem całej Hordy. Nieraz wykazywał się przy tym miłosierdziem, bo nie zabijał pokonanych przeciwników... Wraz z Gromem i Doomhammerem postanowili obudzić na nowo wolę walki w orkach internowanych w obozach. Główny ciężar zadania spadł właśnie na Thralla, który po Orgrimie zabitym w jednej z walk, odziedziczył ostatecznie nie tylko tytuł Wodza, ale też czarną, zdobioną mosiądzem zbroję i magiczny młot, których potem zawsze używał. Ostatecznie na czele swych współbraci powrócił do Durnholde. Pragnął uwolnienia orków i pokoju, ale Blackmoore odrzucił propozycję. Rycerze, którzy przybyli tam po kilku dni, napotkali tylko trupy i zgliszcza...
Dzięki inteligencji, odwadze i wielkiej wytrwałości udało mu się również przysposobić Czarnego Wilka na wierzchowca, co nawet najlepszym orkowym łowcom nieczęsto się udaje. Jego domyślność sprawia, że prawie niemożliwym jest zaskoczenie go czymś, a zdolność do dostrzegania surowego piękna Kalimdoru jeszcze zwiększa mój szacunek względem niego...
Lordowie przybyli na ceremonię zatwierdzenia pokoju między Hordą a ludźmi... Ha! Nigdy wcześniej nawet bym nie marzyła o czymś takim, ale teraz, gdy wodzem jest Thrall, wszystko wydaje się możliwe...[/blok]


Autor: 601


Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w Polityce prywatności.

ZAMKNIJ
Polityka prywatności