Fantastyczna rozrywka


[Filmy]


Dracula 2000

[blok]Akcja!: Grupa złodziei włamuje się do podziemnego sejfu w rezydencji niejakiego Matthew Van Helsinga (hmmm…), w nadziei na potężny łup (rekompensujący kiepska sytuację na rynku pracy i zapewniający dostatnie życie aż do emerytury). Niestety (dla nich nawet bardzo) znajdują tam tylko trumnę (O.o), strzeżoną w dodatku przez liczne pułapki (o których skuteczności delikwenci mieli szansę przekonać się na własnej skórze). Wyboistą drogą dedukcji doszli do wniosku, że skoro trumienka jest tak obwarowana, musi zawierać coś cennego. No to zabrali ją ze sobą (bo otworzyć się nie dało). Jakież było ich zdziwienie, gdy w środku zamiast oczekiwanego złota/ diamentów/ dolarów/ obligacji (niepotrzebne skreślić), zastali… wysuszone zwłoki (trumna… trup… jakby się tak zastanowić, jest w tym jakiś sens;)). No ale nie są to byle jakie zwłoki, a sam wielki (wszyscy wstrzymują oddech) Dracula! (kto by się spodziewał… no ale element zaskoczenia był, nieprawdaż?;)) Jak się zapewne domyślacie kłopoty będą z tego niemałe, szczególnie że zwłoki ożywają^^.
Wracając do Van Helsinga (Christopher Plummer), który jak najbardziej jest TYM Van Helsingiem; chciał, nie chciał musi odzyskać trumienkę i jej zawartość, zanim stanie się coś złego. Owe „ coś złego” ma wiele wspólnego (ja nie czuję, gdy rymuję;)) z dziewczyną imieniem Mary (Justine Waddel), która jakimś sposobem dzieli świadomość z naszym ulubionym wampirkiem (Gerard Butler), przyciągając go do siebie. Na dodatek, jak się okazuje, jest ona… wybaczcie, spojlerów nie będzie.
No i mamy kolejny film o najsłynniejszym wampirze świata. Motyw niezbyt oryginalny, ale za to bardzo ładnie wykorzystany. Reżyser Patrick Lussier do spółki z Wesem Cravenem (to ten od „Koszmaru z ulicy Wiązów” i „Krzyku”) postarali się o całkiem przyzwoitą produkcję. Nie jest to dzieło wybitne, ani żaden fenomen, jednak mimo to warto obejrzeć, chocby dla ciekawej koncepcji wyjaśniającej pewne wampirze słabości oraz historię samego Draculi. Bo wy, dzieci drogie, jeszcze nie wiecie (a kto wie, niech siedzi cicho!), że Vlad Tepes to tylko przykrywka dla pewnej postaci. Ale miało być bez spojlerów^^.
Koniec tego dobrego, zacznijmy się pastwić. „Dracula 2000” to horror, ale tylko z nazwy. Wprawdzie mamy tu wampiry, leje się krew itd., ale jak na kino grozy niewiele (o ile nie wcale) jest w nim scen przyprawiających o palpitacje serca, czy chociażby podskakiwanie w fotelu. Do wad zaliczyć można także klimat, a raczej jego brak. Niestety w filmie zabrakło tak charakterystycznego dla tego typu historii nastroju (co nie znaczy, ze jest nudno). Do najważniejszych porażek zaliczam także kreację Gerarda Butlera. W tej roli nie odpowiadał mi wizualnie (powierzchowna jestem, wiem). Owszem, jest facet przystojny, emanuje tym wampirzym magnetyzmem, ale nie sprawdził się jako Dracula. Jego słodka buźka pasowałaby może do kolejnej kreacji Lestata, ale niekwestionowanym „Synem Diabła” pozostanie dla mnie Gary Oldman^^. Kolejna rzecz, która doprowadza mnie do furii: przechrzczenie Van Helsinga z Abrahama na Mateusza. Nawet jeśli miało to służyć zachowaniu incognito, to trzeba przyznać, że inwencja była w tym momencie na zerowym poziomie.
Co by tu jeszcze… aha! Obyło się na szczęście bez typowo hollywoodzkiej tandety i sztampowości (ogółem mówiąc;)). Finałowa, niezwykle dramatyczna walka, rozwiązanie… no i end. Nie powiem czy był happy czy też nie, w każdym razie pozostawia nadzieję na sequel (niestety).
Podsumowując: miłośnicy wampirzego gatunku mogą potraktować ten film jako ciekawostkę, fanki ładnych męskich twarzyczek nie powinny przepuścić takiej gratki;), a osoby lubiące dreszczyk emocji i napięcie z czystym sumieniem mogą go sobie podarować.
[/blok]


Autor: 579


Nasz serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie. Więcej informacji można znaleźć w Polityce prywatności.

ZAMKNIJ
Polityka prywatności